Barber na Hardcorze - Wywiad z Samem ze Stara Szkoła Barber Shop

22 stycznia 2018


Jest takie miejsce we Wrocławiu, w którym każdy fan deski i ostrego grania poczuje się wyjątkowo. Miejsce do którego możesz wpaść nie tylko po nową fryzurę, ale także by napić się dobrej whiskey i posiedzieć z kumplami. O fryzjerstwie, muzyce, przeszłości i przyszłości rozmawiamy z Samem - założycielem Stara Szkoła Barber Shop. 


Zacznijmy o początku. Skąd wziął się Sam „barber”? Skąd pomysł na karierę fryzjera męskiego?

Do pomysłu zajęcia się fryzjerstwem zainspirowali mnie parę lat znajomi tatuatorzy z Warszawy, gdzie wtedy mieszkałem, stwierdziłem że praca własnymi rękami to super sprawa, sam możesz decydować o tym jak pracujesz i ile jesteś w stanie z siebie dać. Tatuaże to nie do końca byłaby moja bajka, tam leje się krew i ludzie zazwyczaj przy tym cierpią, ale któregoś razu obejrzałem video z prawdziwego barbershopu i pomyślałem że akurat to mogłaby być opcja dla mnie. Ujął mnie przede wszystkim klimat takiego miejsca, ludzie w nim będący, muzyka, wystrój, wszystko tak naprawdę, wyglądało to zupełnie inaczej niż w polskich zakładach damsko-męskich, gdzie ścinały sfrustrowane starsze panie, dla których facet chcący skorzystać z usługi był problemem. Pracowałem kiedyś kilka lat we wrocławskich skateshopach i tam zawsze ludzie wpadali żeby posiedzieć przybić piątkę, pogadać, tak naprawdę chciałbym żeby tak samo było w Starej Szkole, przechodzisz obok - wpadnij na piwko!


Kiedy się poznaliśmy pracowałeś z Mateuszem w Salonie Fryzur Męskich w Trójmieście. Jak wspominasz tamte czasy?

SFM to były moje początki, zacząłem tam staż po 5 miesiącach ścinania w domu w pokoju 2,5 m2. Czas w Gdańsku przy Łąkowej wspominam bardzo dobrze, kupa inspiracji przede wszystkim, do tej pory uważam że Mati jest jednym z najlepszych barberów w Polsce. Była też oczywiście też masa śmiechu, fajnych znajomości, panowała tam zawsze swobodna, kumpelska atmosfera. Wtedy byliśmy tam we dwóch z Mateuszem, rok temu odwiedziłem ich w nowym salonie w Gdyni, załoga znacznie się powiększyła i cały czas robią tam świetną robotę . Przy okazji Pozdrowienia dla całej ekipy SFM!

Później przyszedł czas na powrót do Wrocławia. Opowiedz zatem trochę o Starej Szkole i jej początkach.

Nazwa Stara Szkoła powstała dawno temu, wymyśliłem ją pod nazwę dla klubokawiarni, która chcieliśmy otworzyć we Wrocławiu ze znajomym, miało to być miejsce z old schoolowym zacięciem, muzyką, winylami, deskorolką, czyli ze wszystkim czym się zawsze jarałem. Niestety, pomysł upadł. Życie. Wtedy pomyślałem, że z czasem ruszę z czymś na własną rękę bo głowa pękała mi od pomysłów, wtedy pojawił się temat salonu fryzjerskiego. Potem był SFM, a następnie powrót do Wrocławia. Na miejscu szukałem miejscówki w której spokojnie mogłbym wystartować, znajomi użyczyli mi niewielkie pomieszczenie w tzw. Centrum Reamimacji Kultury na Nadodrzu, gdzie też odbywają się koncerty, jest szkółka boksu, joga, serwis rowerowy i tego typu akcje. Nazwę już miałem, spędziłem tam kilka miesięcy, aż wreszcie znalazłem odpowiedni lokal, przy ul. Probusa 11. Klienci tak naprawdę przeszli do nowego miejsca, kolejki były takie jak wcześniej, także lokalsi byli w lekkim szoku że na strzyżenie w zupełnie nowo otwartym salonie trzeba czekać z miejsca miesiąc czasu, było z tym parę mniej lub bardziej zabawnych historii, ale już się tam zadomowiłem na dobre i wszystko gra.



Jak odnalazłeś się w mieście w którym jest chyba najwięcej barbershopów na metr kwadratowy? Nie czujesz oddechu konkurencji na plecach?

To budziło z początku moje obawy, klienci z czasów kiedy ścinałem w domu rozeszli się do innych salonów, ale stwierdziłem że zaryzykuję. Słyszałem też parę komentarzy na swój temat, ale nie przejmowałem się tym specjalnie bo i po co, staram się robić to co robię jak najlepiej, jeśli komuś odpowiada moja praca to zawsze wie gdzie mnie szukać, a jeśli nie, też nie ma sprawy, w tym przypadku zawsze decyduje klient i tyle. Na brak zainteresowania nie narzekamy. W salonie działa ze mną Klaudia, do której też powoli zaczyna brakować miejsc. Cały czas szukamy kolejnych fryzjerów, także spoza Wrocławia, także jakoś się to wszystko kręci.

Tak, naprawdę to zanim się poznaliśmy widziałem kilka Twoich koncertów z zespołem Identity. Stare czasy! Nadal grywasz na bębnach?

Identity zagrało definitywnie ostatni koncert w kwietniu zeszłego roku właśnie na CRK, gdzie miałem swoją pierwszą miejscówkę fryzjerską, tam też parę ładnych lat temu zagraliśmy swój pierwszy koncert także jestem trochę związany z tym miejscem emocjonalnie :) Z perkusji musiałem zrezygnować niestety z braku czasu, klienci Starej i tak chcieliby żeby salon działał jak kasyno 24/7, ale bębny spokojnie czekają jeszcze na odpowiedni moment.



Klimat Hc/Punk jest dość mocno wyczuwalny w Starej Szkole. „Scenowe” ideały jak DIY czy wegetarianizm są nadal dla Ciebie ważne?

Dokładnie tak, staram się żeby to miejsce miało swój niepowtarzalny charakter, ktoś kto dobrze zna temat poczuje się jak w domu, a jeśli nie, pewnie po prostu stwierdzi że jest ciekawie. Nawet logówki mam zapożyczone z zespołów Gorilla Biscuits i Slayer, który kocham nieprzerwanie od 96r., czyli czasów wczesnej podstawówki. O każdym plakacie czy jakimś gadżecie w salonie mogę coś opowiedzieć, nie są to rzeczy kupione tydzień temu w internecie, a nawet jeśli kilka z nich nabyłem stosunkowo niedawno, to są związane z moimi młodzieńczymi zajawkami, czyli deskorolką, punkiem, hip-hopem itd.

Hasło „Do it yourself” to jest po prostu esencja tego czym jest Stara Szkoła, bo wszystko to wyszło z małego pokoiku na śródmieściu, od 2 par nożyczek i jednej maszynki do regularnego salonu w którym są 3 stanowiska, niełatwo załapać się na strzyżenie, mamy większość stałych klientów, którzy stali już praktycznie naszymi kolegami i znajomymi. Wspiera nas kilka zajebistych brandów takich jak Jameson Whiskey, Dickies czy Vans, znam się ze świetnymi barberami w całej Polsce, jeśli czas pozwala jeżdżę na „guest spoty”, także naprawdę jestem mega szczęśliwy z tego jak to wszystko obecnie wygląda, a zapewniam że to jeszcze nie koniec.

Jeśli chodzi o wegetarianizm, to stosuję ten sposób żywienia od 16 lat.  Kiedy tylko mogę wspieram organizację Otwarte Klatki, ci ludzie od lat robią wszystko aby polepszyć i ratować życie zwierząt, ale także inne fundacje i schroniska. Zwracam uwagę na to aby nasze kosmetyki były nietestowane na zwierzętach. Co roku działam na wrocławskiej edycji festiwalu Veganmania, gdzie pracuję 100% charytatywnie, a w maju lecimy tam na 2 fotele!

Muzyka i barbering. To już wiemy.. Co jeszcze Cię kręci gdy nie siedzisz w pracy?

Prawie rok temu adoptowałem psa, także w każdej wolej chwili biegamy razem na spacery. We Wrocławiu sporo się dzieje jeśli chodzi o koncerty, także też staram się bywać tu i ówdzie. No i ostatnio znowu powoli wróciłem do swojego starego nałogu kolekcjonowania płyt winylowych. Kiedyś naprawdę poświęcałem temu masę czasu i środków, a że kocham pierwsze, oryginalne wydania, więc nie jest tak łatwo znaleźć konkretny tytuł i to jeszcze w zajebistym stanie. Teraz staram się nie przesadzać, ale wpadło ostatnio kilka dobrych płyt do kolekcji.



No to teraz wybiegnijmy w przyszłość. Jakieś specjalne plany związane z Twoim salonem?

Jest pomysł na drugi lokal, mały, taki jak ten obecny, pod tą samą nazwą, ale z zupełnie innym wystrojem. Korci mnie żeby puścić parę z ust, ale nie chcę zapeszać. Wszystko zależy od tego czy pojawią się u nas nowi fryzjerzy. Także jeśli szukasz pracy, chcesz do nas dołączyć – wal jak w dym, a na pewno się dogadamy i dobrze na tym wyjdziesz!

Wiele osób marzy, by w życiu znaleźć to „właściwe miejsce”. Czujesz, że je znalazłeś, że Stara Szkoła to jest „to”?

Myślę, że jak najbardziej. Ja i tak jestem dopiero na początku tej zajawki, ledwo stuknęły 3 lata odkąd wziąłem pierwszy raz nożyczki do ręki, także mam pełną świadomość że jeszcze długa droga przede mną, masę wyzwań, szkoleń itd., ale nie wyobrażam sobie żebym miał robić w życiu cokolwiek innego. To jest trochę jak jazda na deskorolce, codziennie trzeba sobie podwyższać poprzeczkę aby być jeszcze lepszym w tym co się robi.



Autor: Bartosz Sikora - Managing Director w Barber Supply. Miłośnik tatuaży, oldschoolowego barberskiego klimatu i eksperymentów pomadowych. Pomysłodawca i współtwórca marki kosmetyków Barber Supply Professional.

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

0 komentarze